poniedziałek, 18 grudnia 2023

Michał Stasiakiewicz

 Niestety, znowu śmierć skłoniła mnie do wspomnień. Zmarł 7 grudnia 2023 mój przyjaciel ze studiów, Michał Stasiakiewicz. 



Jak innych przyjaciół namówiłem go do udziału w teatralnych przedsięwzięciach (np. "Epitafium dla niego"). To On podrzucił nam teksty Stecewicza; brał udział w kilku przedstawieniach. 

We wrześniu 1967 roku wyjechaliśmy obaj do Przyjezierza w celu pomocy w  zamykaniu na zimę domków letniskowych ośrodka regionalnego TVP3 i planowaliśmy jakiś spektakl, ale na planach się skończyło.


Jakość jest kiepska, ale to efekt konwersji z 8mm.


niedziela, 20 czerwca 2021

Zygfryd Klaus

Dowiedziałem się, że 16 lutego 2021 zmarł Zygfryd Klaus. Poznaliśmy się w czasie moich studiów na psychologii, kiedy współpracowałem z Teatrem Nurt, w akademiku Akademii Rolniczej przy ul. Dożynkowej na Winogradach (https://cyryl.poznan.pl/kolekcja/452/studencki-klub-nurt-lata-60-xx-wieku-fotografie-jerzego-nowakowskiego)

Dobrze wspominam czasy tej współpracy - Wacka Strykowskiego, Janusza Nyczaka i Małgorzaty Dryjskiej.

Dla mnie był starszym kolegą "teatralnym" i brydżowym partnerem. Był też znakomitym piosenkarzem - dzięki Niemu poznałem Zdzisławę Sośnicką, Mirosławę Kowalak i Urszulę Sipińską, czy Antoniego "Toniego" Kończala. Był to człowiek wielu zainteresowań, niezwykły, niekonwencjonalny i mądry.

 Po zakończeniu mojej teatralnej działalności już się nie widywaliśmy. Po studiach podjął pracę psychoterapeuty (https://adeste.pl/nasz-zespol/zygfryd-klaus/). 

Publikował też naukowe prace psychologiczne (Mitoterapia, z Andrzejem Pankallą; https://pl-pl.facebook.com/Instytut-Psychologii-Mitu-129673530377506/).



wtorek, 31 października 2017

Wyrzuty sumienia i światełko w tunelu

Zawiadamiam, że ciągle żyję ;-))

I znowu nie znalazłem czasu, a minęło tyle miesięcy.
Obiecuję sobie, że od grudnia, a najdalej od stycznia znajdę nareszcie czas na dokończenie teatralnych wspomnień.
W grudniu definitywnie odchodzę z Uniwersytetu na emeryturę (jubileusz obchodzę w listopadzie). Mam nadzieję, że znajdę wreszcie czas.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Na marginesie

Pozostały mi jeszcze do opisania następujące spektakle:
  • 1971 (03.11.71)  „I będą wernisaże...” Piotr Karmiński, Jacek W. Paluchowski, reż. Jacek W. Paluchowski [Ogólnopolski Przegląd Zespołów Artystycznych Medyków Lublin]
  • 1971 (05.04.71) „Zabawa” (Play) wg S. Becketta, reż. Jacek W. Paluchowski [Przegląd Kicka Wiosna UW Warszawa]
  • 1971 (18.03.71) „Bajeczka o tym, czy warto myć zęby, czyli nauszniki zausznika” Andrzej Czarnecki, Jacek W. Paluchowski, reż. Jacek W. Paluchowski [VI Studencka Wiosna Teatralna Lublin] [Przegląd Kicka Wiosna UW Warszawa]
  • 1972 „Sen Jakuba” Jarosław Gąsiorek. Andrzej Czarnecki, Jacek W. Paluchowski, reż. Jacek W. Paluchowski, Jarosław Gąsiorek
Mam nadzieję, że w styczniu ruszę z tym dalej 😅

piątek, 14 października 2016

Wyrzutów sumienia ciąg dalszy....

Ciągle mam problemy ze znalezieniem czasu na dokończenie wspomnień.

W poniedziałek dostaliśmy książkę Julka Tyszki:



To 624 strony o teatrze studenckim, głównie w Poznaniu, w latach siedemdziesiątych. Jak pisze:
"zebrałem tu dosłownie wszystko – od kabaretowej „próby dramatycznej” popełnionej w wieku licealnym do poważnego szkicu o krytyce teatralnej, z pełnym aparatem nau­kowym. Tylko czy kiedykolwiek w czasie, jaki mi pozostał, trafi mi się jeszcze taka okazja? Wątpię. Mamy więc do czynienia z kłopotem bogactwa i różnorodności, który jest owocem... powiedzmy „wyższej konieczności”, z umiłowaniem teatru w tle".
 
A mnie wstyd, że paru zdań nie mogę napisać ;-(

wtorek, 24 maja 2016

Mam wyrzuty sumienia....

Od dłuższego czasu (ponad pół roku!!!) nie mam wolnej chwili i wolnej przestrzeni psychicznej.
Piszę to, aby dać znak, że jeszcze żyję!
Obiecuję sobie, że w czasie tych wakacji zakończę opis naszych spektakli.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Spektakl "Teatrzyk Zielona Gęś"

W 1970 roku wystawiliśmy zbiór mini dramatów pochodzących z „Teatrzyku Zielona Gęś” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, w reżyserii i inscenizacji Jacka W. Paluchowskiego.

Wystawiliśmy 14 miniatur dramatycznych (w kolejności przedstawienia):
  • W szponach kofeiny
  • Hamlet
  • Dwóch Polaków
  • Siedmiu braci śpiących
  • Żarłoczna Ewa
  • Straszna rozmowa Gżegżółki z duchem
  • Dymiący piecyk
  • Kominek zgasł
  • Nieudany potop z powodu zimy
  • On nie doczekał
  • Szczęście rodzinne
  • Judyta i Holofernes
  • Żona Lota
  • Żywcem zapeklowana
W spektaklu udział brali: Artur Sołyga, Małgosia Owsiana, Andrzej Czarnecki, Jacek Paluchowski, Magda Spychała-Paluchowska, Donat Jaskólski.

Najmniejszy Teatr Świata Zielona Gęś pierwotnie publikowany był w tygodniku Przekrój od 1946 roku do 1950 roku (ponad 160 mini-spektakli).


Była to forma odpoczynku od "poważnych" sztuk teatralnych.

K.I. Gałczyński i Zielona Gęś mają swoją stronę: http://www.kigalczynski.pl/gesi/. Z niej chciałbym zacytować następujący fragment, bo dobrze oddaje nasze intencje:

List zetempowców z fabryki „Era”

Kiedyś słyszeliśmy o dowcipie opartym na nonsensie. Wiemy, że są jeszcze na świecie ludzie, których to może bawić. Wiemy również, że ten rodzaj dowcipu reprezentuje schyłkową kapitalistyczną kulturę.
Otóż cały dowcip, cała strona satyryczna teatrzyku poety K.I.Gałczyńskiego opiera się — naszym zdaniem — właśnie na nonsensie. Zapytuję: dlaczego bohaterowie „Zielonej Gęsi” nie mogą brać udziału w zdrowej, silnej i rzeczowo w cel wymierzonej satyrze? Co prawda czytaliśmy kilka odcinków „Zielonej Gęsi”, które niedaleko odbiegały od takiej satyry, ale zginęły one wśród innych, jak muszelka rzucona w morze.
Może inni czytelnicy rozumieją „Zieloną Gęś”, gdyż jest ona na tyle jak gdyby niejasna, że można ją sobie rozmaicie tłumaczyć i odczuwać w rezultacie zadowolenie lub niesmak. My, zetempowcy, odczuwamy najczęściej ów niesmak, gdyż w „najmniejszym teatrze świata” nie znajdujemy odbicia problemów nas interesujących, nie znajdujemy naszego życia, krótko mówiąc, utwory te są nam niepotrzebne i nie wiemy po co i dla kogo poeta je pisze.
Zwracamy się więc z prośbą i żądaniem, ażeby Konstanty Gałczyński pisał tylko dla mas pracujących, w których szeregach kroczy postępowa młodzież polska…


My odczuwaliśmy pokrewieństwo w poczuciu humoru (wcale nie tak absurdalnym, ale raczej parodystycznym - jeśli takie poczucie istnieje), znajdowaliśmy przyjemność w szarganiu świętości i znajdowaliśmy odbicie problemów nas interesujących (sztywniactwo, nadęcie i głupota niektórych naszych rodaków).