wtorek, 16 września 2014

Wczesne początki

Moje związki z teatrem miały dłuższą historie, niż okres studiów psychologicznych. Zaczęło się wszytko już na przełomie szkoły podstawowej i liceum.

Pierwsze poważne spotkanie z teatrem (próby czytanie, sceniczne, kostiumy, prawdziwa scenografia oraz oczywiście przedstawienia) miało miejsce w teatrze spółdzielczym Zespół Dramatyczny Studio. Byli tam ze mną koledzy z podwórka (Jurek Weres), ze szkoły (Piotr Dylewicz) i nowi koledzy z teatru, z którymi później moje drogi się raz jeszcze skrzyżowały (Tomek Szymański, Romek Szmeterling).

Na zdjęciu ten w okularach to ja :-) W sztuce "Chłopcy z Placu Broni" grałem Weissa - pierwszego prezesa Związku Zbieraczy Kitu (kitu dosłownie - wydłubywanego z okien i żutego przez członków Związku, aby był ciągle miękki). Prezes miał żuć cały związkowy kit co najmniej raz dziennie. Jednak najważniejszy u nas był Boka.

Prezesem zostałem pewnie przez posturę, jak sądzę. A i tak lepsze to, niż rola Gereba! 
Próby mieliśmy na ulicy Kraszewskiego (tam w salce teatralnej była pianola) i (chyba) na Roboczej. Ale już gdzie mieliśmy przedstawienia - nie pamiętam!
Były też inne przedstawienia, kojarzę jakieś strzępy składanki wierszy, ale niczego konkretnego nie pamiętam.
W następnym poście chcę napisać o moim jeszcze innym niestudenckim kontakcie z teatrem.

1 komentarz:

Jacek Paluchowski pisze...

Jakby ktoś chciał powspominać i pouzupełniać, byłoby fajno!