Niestety, mimo posiadania dość jednak znacznej liczby dokumentów i zdjęć moja pamięć o teatralnej działalności zawodzi. Liczę bardzo na to, że ktoś ze starej gwardii trafi na blog w sieci i się odezwie.
Znalazłem sam w sieci kilka osób (Piotr Dylewicz, Jarek
Gąsiorek, Wiesław Gąsiorek, Donat Jaskólski, Jan Matczyński, Joanna Posobiec, Maciej
Rewakowicz, Zbyszek Sierszula, Tomek Sulikowski, Tomek Szymański) i znam lepiej lub gorzej ich losy (lub tak mi się wydaje), ale mój rocznik widocznie słabo istnieje w sieci, bo do nielicznych tylko udało mi się dotrzeć i namówić na komentarz wzbogacający moje wspomnienia.
Słaba obecność w sieci dotyczy nie tylko ludzi. Kiedy szukam informacji o klubach studenckich, o studenckich festiwalach teatralnych, o studenckich teatrach wreszcie - znajduję jeśli jakieś, to o nielicznych.
Mam wrażenie, że ten okres kultury studenckiej (1965-1972) został wymazany z ludzkiej (=sieciowej) pamięci. Kiedyś klub studencki był czymś więcej, niż pijalnią piwa czy miejscem dyskoteki. To tam skupiało się studenckie życie kulturalne, a nam (studentom) wydawało się, że to miejsce dla nas i nasz obowiązek (inteligencka, niezależna kultura), miejsce wyrażania siebie oraz cel aspiracji i ambicji. Oczywiście - piło się tam, i to raczej nie piwo (takie to były czasy), ale - w jakże szczytnym celu!
Amatorska działalność estradowa czy teatralna definiowała i nas i "studenckość". Nie "wchodziliśmy" do zorganizowanej kultury, ale ją tworzyliśmy (szukając organizacyjnego wsparcia w ZSP). Z założenia była to działalność poszukująca, alternatywna, celowo niszowa (elitarna), o nieukrywanym wydźwięku politycznym (choć bez kombatanctwa), bez planów uzawodowienia (choć niektórzy mieli takie nastawienie, ale dla większości amatorów to niezależność od kultury państwowej miała podstawowe znaczenie). Tylko nieliczni studenci myśleli wówczas o karierze (politycznej, zawodowej) czy finansowej. Dla nich to, co robiliśmy było jakaś godną szyderstwa aberracją.
Dziś jest odwrotnie - na hasło teatr studencki wyszukiwarka pokazuje kilka (często nieaktualnych) linków, a większość studentów oczekuje w najlepszym razie od uczelni przygotowania zawodowego oraz pomocy w karierze (i dorabianiu się).
Jednak nie to mnie zajmuje - pewnie gdzieś studenci tworzą fajne niszowe spektakle i realizują ambitne kulturalne przedsięwzięcia.
Mnie martwi to, że z moich czasów niewiele udało się ocalić od zapomnienia i że my sami też niewiele w tej sprawie robimy. Linki do czasów tu opisywanych są
rzadkim zjawiskiem, najczęstszej dotyczą tych przedsięwzięć, których
autorzy do dziś są aktywni, albo są ważni. Jednak całe to podglebie "wielkiej studenckiej kultury" nie istnieje. A przecież kiedy działaliśmy, to mieliśmy poczucie, że robimy coś ważnego. "Po pierwsze nie dla sławy. Po drugie nie dla pieniędzy". A dziś okazuje się, że nas wcale nie było.
Koleżanki i koledzy - liczę na was! Ocalajmy!!
1 komentarz:
Okazało się to samosprawdzającą hipotezą - na dziś zero wyświetleń i zero komentarzy :-((
Prześlij komentarz