Teksty „Manekin królowej” i „A-B” pochodzą z debiutu
książkowego Mirosława Stecewicza „Blaszane liście”. One i pozostałe teksty miały premierę 19 marca, a wystawiliśmy je 28
(niedziela) i 29 kwietnia (poniedziałek). Trudno je nazwać nawet krótkimi
sztukami scenicznymi, bo to raczej sceniczne etiudy. Patrząc na nie, trochę
zabawne swoją drogą, że ostatnie działa Stecewicza to książki dla dzieci i „Inżynieria
twórczego myślenia: samouczek stymulowania pracy koncepcyjnej”.
„Manekin królowej” to monolog Królowej (Maria Anna Skowrońska) Spektakl reżyserował Maciek Rewakowicz, a scenografię robił Zbyszek Tyżyk. Królowa czeka na dwudziestoletniego kochanka. Z jednej strony wie, że ma nad nim władzę, ale z drugiej nie chce, by widział w niej tylko królową. Mówi: „Czas jest okrutny. Jeśli zobaczy stara kobietę, a będzie chciał posiąść królową... Wtedy ... Zetnę mu ... głowę”. To najkrótsza z prezentowanych etiud.
W „A-B” Adam (Marek Bykowski) i Agnieszka (Marysia Juszczak) o świcie samotnie opuszczają dom, by schować się przed nalotem bombowców gdzieś poza miastem, celem potencjalnego nuklearnego ataku. Ich ucieczce towarzyszy piosenka z głośnika (którym byłem ja): ”Małych człowieczków/ nam trzeba/ małych, złych/ niechaj za dużo/ nie rosną/ dzieci by/ potem/ mogły się/ zmieścić w kabinie/ pilota”. Z tekstu wynika, że ucieczka się nie udaje i giną wszyscy, nawet ci schowani w centralnym schronie. Reżyserował także Maciek Rewakowicz, scenografię robił – jak zwykle – Zbyszek Tyżyk a muzykę Andrzej Pawlak.
„Płyty” Krystyny Uniechowskiej (miała 39 lat, gdy tekst się ukazał; zmarła w 2011 roku) reżyserowałem ja, scenografię
przygotowała Magda Spychała (i chyba ona była inicjatorką wystawienia tej
etiudy), a graliśmy w niej oboje. Antek i Dziewczyna spotykają się u niej. On
jest zwyczajnym facetem, nastawionym na randkowy charakter spotkania. Ona
zajmuje się słuchaniem dziwnych płyt – z odgłosami walk wojennych, bombardowań
miast, a najczęściej krzyku być może torturowanego człowieka. Ceną za płyty
jest cierpienie Dziewczyny. Kiedy jedna z tych płyt się rozbija, Dziewczyna
popełnia samobójstwo. Antek nastawia na patefonie płytę z krzykiem. Mówi: „Jak
dobrze, że nie trzeba samemu. Wystarczy posłuchać.”.
Autorem adaptacji słuchowiska i reżyserii „Drugi pokój”
Zbigniewa Herberta byłem ja, a inscenizację przygotował Zbyszek Sierszuła. To
dłuższa (w stosunku do pozostałych) etiuda – w siedmiu odsłonach. W związku z
tym, że oryginalnie było to słuchowisko, to podstawowym środkiem wyrazu jest
dialog oraz dźwięki, a nie ruch sceniczny. Młode małżeństwo – Ona (Alicja
Biegańska) i On (Marek Bykowski) – rozmawiają na temat „Tego, co jest za
ścianą”, czyli staruszki mieszkającej we wspólnym mieszkaniu w pokoju obok. On
jest bardziej sentymentalny i „poetycki”, Ona bardziej konkretna i bardziej
zdecydowana w (złych) zamiarach. Chcą mieszkać w dwóch pokojach, czekają więc
na śmierć staruszki. Wysyłają do niej fikcyjny list urzędowy z nakazem
opuszczenia mieszkania. Nie daje to oczekiwanego efektu, bo staruszka zamyka się
w swoim pokoju i nie wychodzi z niego nawet do wspólnej kuchni. On i Ona nie
wiedzą, jak interpretować ciszę w drugim pokoju. Po dwóch dniach czekania i
zastanawiania się, jak sprawdzić co się tam dzieje okazuje się, że staruszka
nie żyje. Zastanawiają się, jak pomalują drugi pokój. Najłatwiej powiedzieć, że
jest to tylko reportażowy opis klęski obietnic „małej stabilizacji”. Da się
jednak odnaleźć tu więcej znaczeń, szczególnie jeśli chodzi o obraz umysłu
bohaterów, ich desperację, egoizm i bezduszność nie dające się usprawiedliwić
sytuacją. Z drugiej strony przesadą wydaje mi się poszukiwanie jakiegoś uniwersalnego,
znaczącego symbolicznego przesłania (por. http://www.fundacjaherberta.com/tworczosc/dramat/drugi-pokoj).
Ciekaw jestem, jak dziś ta sceniczna impresja była by odbierana przez widzów
rówieśników postaci (a spektakl jest ciągle wystawiany – np. http://vimeo.com/2789625).